Lisa była pierwszym naszym koniem. Przywieziona w ciemno od handlarza. Obiecał, że jest zdrowa i chodząca
w siodle. Nie skłamał.
Czekaliśmy z dziećmi przed domem. Podjechał samochód
z przyczepą. Jest i Ona. Wyszła, mała, czarna z dużymi oczkami. Rozejrzała się. W sumie nic na niej nie zrobiło wrażenia. Od razu przeciągnęła córkę na trawę.
A teraz najważniejsza część historii: Jaki błąd popełniliśmy? Błąd samotnego konia.
Czy koń może być sam? Czy wystarczy mu towarzystwo kozy, owcy, psa, człowieka?
Odpowiedź brzmi: NIE!
Mimo tego iż trawy nie brakowało, w otoczeniu lasy i cisza od czasu do czasu odzywał się instynkt stadny i koń uciekał. Biegał po okolicznych łąkach. Ale zawsze wracał…..
Jeszcze wtedy nie wiedzieliśmy jak bardzo brakuje jej towarzystwa innych koni!
Tymczasem przeprowadziliśmy się w nowe miejsce.
Nic się nie zmieniło.
Nawet było gorzej.
Zapach innych koni z okolicznych stajni pozostawiony w lesie sprawiał, iż nasza Lisa częściej uciekała.
Jeśli jesteście ciekawi dalszej historii zapraszamy do czytania kolejnych wpisów oraz do śledzenia naszego TIKTOKA !